Na wojnie ministrów giną emeryci
28-02-2007
Emerytura ani renta nie są świadczeniami socjalnymi, wypłacanymi z budżetu. Odkłada na nie każdy obywatel podczas długich lat pracy. Są obliczane na podstawie przepracowanego czasu oraz wysokości opłacanych składek. To rodzaj umowy społecznej, zawartej między obywatelem a państwem.
Przez ostatnie 16 lat emeryci i renciści nie mieli szczęścia do polityków. Zaszłości krzywd narosły tak duże, że dzisiaj żaden minister finansów, ani minister polityki społecznej nie jest w stanie ich zrekompensować. Jednak sprawą i obowiązkiem rządu jest ich stopniowa naprawa.
Przypomnijmy, że w 1993 roku rząd Premier Suchockiej obniżył podstawę wymiaru emerytury wszystkim emerytom do 91 procent. Rząd SLD Premiera Cimoszewicza, w którym doradcą był Pan Hauser, zamiast wykonać pozytywny dla emerytów wyrok Trybunału Konstytucyjnego, podzielił ustawą w 1996 roku emerytów na dwie kategorie. Pierwszą, gdzie podstawa wymiaru nowo przyznawanych emerytur była corocznie waloryzowana w oparciu o wzrost płac i rosła o 1 punkt, w 1989 roku osiągnęła 100 proc. Natomiast tym, co mieli już emerytury, pozostawiono podstawę wymiaru emerytur równą 93 proc. Zastosowano tutaj waloryzację cenową, i tak powstały emerytury „starego portfela”. Ta sytuacja dotyczy dzisiaj ponad 5 milionów emerytów.
W efekcie emeryci sprzed 1996 roku, gdyby poszli na emeryturę dzisiaj - na tych samych warunkach co wtedy - mieliby emeryturę wyższą o prawie 42 proc.
Jakby tego było mało, w ramach naprawy finansów publicznych Wicepremier Hausner w 2004 roku odebrał emerytom coroczną waloryzację, zamieniając ją na okresową, co 3 lata. Budżet na braku waloryzacji zarabia 3,5 miliarda złotych rocznie. Ustawa, mimo protestu emerytów, przeszła. Dla złagodzenia jej skutków w 2005 roku wprowadzono jednorazowe dodatki. Otrzymują je w latach, w których nie ma waloryzacji, rodziny emeryckie o dochodach nie przekraczających 9.600 zł rocznie. Emeryci nie chcą jałmużny, lecz dotrzymania warunków umowy społecznej zawartej z państwem polskim.
Uznając taki sposób prowadzenia polityki za krzywdzący, zarówno w programie wyborczym Samoobrony jak i w umowie koalicyjnej z PiS i LPR, zaproponowano zmiany mechanizmu waloryzacji, przywracając coroczną waloryzację emerytur i rent oraz przyspieszenie o 2 lata wyrównania podstawy wymiaru emerytury do 100 proc. W podsumowaniu działań stu dni rządu Premiera Jarosława Kaczyńskiego zapisano wyraźnie: „zgodnie z przekazanym przez resort pracy do uzgodnień między resortowych projektem nowelizacji ustawy emerytalnej, waloryzacja świadczeń będzie przeprowadzana corocznie. Podwyżki mają odbywać się w marcu. Wskaźnik waloryzacji uwzględnił oprócz inflacji także 20-procentowy wzrost płac. Projekt zakłada skrócenie okresu wyrównywania świadczeń z tzw. starego portfela z 4 do 2 lat”.
Rząd koalicyjny zdaje sobie sprawę, że tylko coroczna waloryzacja w powiązaniu ze wzrostem gospodarczym daje trwały wzrost świadczeń emerytalnych i zachowuje siłę nabywczą emerytur.
Z różnych przyczyn od 01.03.2007 roku coroczna waloryzacja nie została wprowadzona, w jej miejsce będzie wypłacony jednorazowy zróżnicowany zasiłek w wysokości 420-140 zł. Nie jest to najszczęśliwsze rozwiązanie. Dzieli ono emerytów na obdarowanych i pominiętych, narusza prawa nabyte i zostało wprowadzone z pominięciem konsultacji społecznych, co gwarantuje ustawa o Trójstronnej Komisji.
Ustawę oprotestowały: Polski Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów, Krajowa Rada Emerytów Polskiego Związku Nauczycielstwa, Weterani Pracy OPZZ, Krajowe Porozumienie Emerytów Rencistów i Osób Niepełnosprawnych. Komisja Krajowa Solidarności podjęła w tej sprawie uchwałę protestacyjną.
Aby nie powtarzać dotychczasowych błędów Minister Kalata zapowiedziała, że jej resort będzie się starać, aby waloryzację rent i emerytur przeprowadzano corocznie, jej wartość została powiększona o co najmniej 20-procentowy wskaźnik wzrostu płac. Gwarancją ma być zapewnienie na ten cel w budżecie na rok 2008 ponad 4 miliardów złotych.
Dlatego oburzenie emerytów wywołał artykuł opublikowany w Rzeczpospolitej 27.02.07 r. pt. ”Panie Minister toczą wojnę”, w którym stwierdzono, że „emeryci i renciści nie powinni liczyć na coroczną waloryzację rent i emerytur. Zabiega o to Minister Pracy Anna Kalata. Jednak zdaniem Ministerstwa Finansów byłoby to zbyt kosztowne dla budżetu (…)”, Minister Finansów jest bardzo sceptyczna wobec corocznej waloryzacji. Jej zdaniem „Techniczne koszty takiej operacji są bardzo wysokie (…) podwyżki rent i emerytur byłyby w ujęciu netto niewielkie, wręcz irytująco niskie”.
Nie budzi zdziwienia stanowiska Pani Premier Zyty Gilowskiej - ma przecież w ręku hausnerowską ustawę o skumulowanej waloryzacji co trzy lata, dzięki której każdego roku oszczędza na emerytach 3,5 miliarda złotych.
Jednorazowy zasiłek, który zostanie wypłacony w 2007 roku, nie jest według emerytów najlepszym rozwiązaniem na dłużej. Zyskują bowiem znacząco jedynie emeryci, których uposażenie miesięczne nie przekracza 800 zł brutto. Dla tych, którzy otrzymują emerytury w wysokości 800-1000 zł zysk jest niewielki, a wszyscy z uposażeniem powyżej 1000zł brutto poniosą straty. Tak będzie nawet w przypadku waloryzacji ze wskaźnikiem 1,4 proc. Inaczej bowiem wpływa na wartość emerytury jednorazowy zasiłek, a inaczej miesięczna waloryzacja, która podnosi wartość uposażenia emeryckiego.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że najniższa emerytura wynosząca 597 zł i najniższa renta wynosząca 459 zł nie gwarantuje emerytom przeżycia, ponieważ jest niższa od minimum socjalnego, wynoszącego w Polsce 800 zł netto.
Problem najniższych rent i emerytur można rozwiązać inaczej. Można spowodować rozłożone w latach dochodzenie najniższej emerytury do minimum socjalnego, podnosząc kwotę wolną od opodatkowania albo waloryzować dodatkowo najniższe emerytury. Jeśli rząd koalicyjny chce odnieść sukces i uspokoić oburzenie emerytów, powinien wprowadzić coroczną waloryzację rent i emerytur w oparciu o wskaźnik cen zwiększony o 20 proc. wskaźnika wzrostu płac, ponieważ dopiero taka waloryzacja rent i emerytur zapewnia im stałą siłę nabywczą. Pomimo, że waloryzacja globalnie jest niska, w emerytów uderzają duże wzrosty czynszów, opłat za energię, wodę i ścieki, lekarstwa, usługi medyczne. Na codzienne wyżywienie pozostaje coraz mniej pieniędzy. A do tego nie powinien dopuszczać rząd w solidarnym państwie.
Ciągłe zmiany w systemie emerytalnym są również złym przykładem dla młodych ludzi, rozpoczynających pracę. Nie dziwmy się więc, że stabilnych warunków życia chcą szukać poza granicami kraju. Uporządkowanie spraw związanych z poprawą polityki w stosunku do emerytów i rencistów doprowadzi do zgody w rządzie koalicyjnym, a emerytom złagodzi trudne warunki egzystencji.
Włodzimierz Czechowski
Doradca
Ministra Pracy i Polityki Społecznej