Wyjaśnienie w związku z artykułem "Na saksy do Polsk"

 

W tekście napisano:

 

„W 2008 r. polskie urzędy pracy wydały pozwolenie na podjęcie pracy sezonowej (na sześć miesięcy w roku) dla 18 tys. pracowników z Ukrainy.  Rok wcześniej było ich 12 tys.” - Na podjęcie pracy do 6 miesięcy od obywateli Ukrainy nie jest wymagane zezwolenie. Natomiast zezwoleń dla obywateli Ukrainy w roku 2008 wojewodowie wydali 5400 (w roku 2007 - 3851).

 

„Pracownicy ze Wschodu znajdują zatrudnienie nie tylko w rolnictwie, ale także w handlu, budownictwie i w fabrykach przy taśmie. - Pracują głównie w Warszawie. Policzyliśmy, że w stolicy mieszka prawie połowa legalnych pracowników. Jest ich tu sześciokrotnie więcej niż np. w Poznaniu - mówi Bieniecki.” - Jeśli za "pracownika ze Wschodu" uważamy Ukraińca, to w Warszawie nie mieszka ich połowa. Woj. mazowieckie przoduje w statystykach dotyczących zezwoleń na pracę z uwagi na to, że znajduje się tu większość siedzib firm międzynarodowych.

 

„Nie wiadomo natomiast, ilu pracowników ze wschodniej Europy zarabia u nas nielegalnie. Zgodnie z prawem pracownicy z Ukrainy, Białorusi i Rosji, jeśli pracują w Polsce do sześciu miesięcy, nie potrzebują pozwolenia.” - Z tego wynika, że te osoby, które nie potrzebują "pozwolenia" (w Polsce nie ma "pozwoleń na pracę", są "zezwolenia"), pracuje nielegalnie. To w nieuprawniony sposób sugeruje, że pracownik ze Wschodu czy też imigrant jest pracownikiem nielegalnym.

 

„Jeśli chcą zostać w Polsce dłużej, ich pracodawcy muszą postarać się dla nich o pozwolenie na pracę. - Ale zazwyczaj tego nie robią, tylko decydują się zatrudniać ich na czarno - mówi Bieniecki.” - Nie można generalizować, bo nie ma żadnych przesłanek dla takiego stwierdzenia, że "zazwyczaj tego nie robią". Większość pracowników z państw sąsiadujących, pracujących w oparciu o system uproszczony (bez zezwoleń), podejmuje pracę w sektorze rolnym, przy pracach o charakterze sezonowym.

 

Biuro Prasowe MPiPS