Przejdź do menu głównego | Przejdź do podmenu | Przejdź do treści
W artykule „Ochłapy zamiast emerytury” z dnia 8 października 2008 r. opublikowanym w Fakcie w zaskakująco nierzetelny sposób został przedstawiony problem wysokości przyszłych świadczeń emerytalnych.
Aczkolwiek brak jest założeń co do prezentowanych w artykule wyliczeń, już na pierwszy rzut oka widać, że popełniono w nim podstawowe, wręcz dyskwalifikujące autorkę i osoby z którymi się konsultowała, błędy.
Autorka swoim artykule stwierdza „ Według ekspertów mężczyzna, który teraz zarabia średnią krajową, czyli około 3 tys. zł, po 35 latach pracy będzie mógł liczyć na 6,1 tys. zł emerytury miesięcznie”. Natomiast w tabelce obok tekstu przedstawione są wyliczenia, według których mężczyzna zarabiający obecnie 3000 zł netto może oczekiwać emerytury w wysokości ok. 6,1 tys. zł. Najwyraźniej autorzy nie znają obecnych wielkości wynagrodzeń, a być może nie są w stanie odróżnić także pojęć netto i brutto. Bowiem średnie wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wynosi obecnie 2 951,36 zł (dane za drugi kwartał 2008 r.). Wynagrodzenie netto w przypadku 3000 zł brutto wynosi ok. 2 125 zł i ta różnica ok.875 zł wskazuje na skalę błędu. W tabeli ponadto przedstawione są wysokości „pensji netto”, ale wysokość emerytury po 30 latach najwyraźniej jest wysokością brutto – kolejny dowód, że autorzy obliczeń nie odróżniają tych podstawowych pojęć.
Dziennikarka „Faktu” stwierdza dalej, że „Jeszcze gorzej będą mieli ci , którzy zarabiają mniej niż 3 tys. zł. Dotyczy to zwłaszcza kobiet. Przechodzą na emeryturę pięć lat wcześniej niż mężczyźni, dłużej żyją, a w dodatku gdy wychowują dzieci nie odlicza im się składek. Tytułem komentarza: pewna znajomość przepisów prawnych – w tym wypadku projektów - jest niezbędna przy próbach wyciągania wniosków. Należy tutaj zatem zaznaczyć, że przewidywana długość życia wykorzystywana w obliczeniach wysokości świadczenia emerytalnego jest wielkością wspólną dla obu płci – mężczyzn i kobiet (tzw. unisex). Nie ma więc mowy o tym by długość życia kobiet wpływała na wysokość ich emerytur w przyszłości.
Parametr trwania życia wspólnego dla obu płci stanowi element solidarnościowy systemu emerytalnego, w tym wypadku ewidentnie korzystny dla kobiet. Wprowadzenie elementu solidarnościowego jest konieczne ze względu na wcześniejszy wiek przechodzenia kobiet na emeryturę oraz ich z reguły niższe zarobki. W konsekwencji kapitał zgromadzony przez kobiety jest zazwyczaj niższy od kapitału gromadzonego przez mężczyzn. Wprowadzenie parametru dalszego trwania życia wspólnego dla obu płci powoduje przeniesienie pewnej części emerytury od mężczyzn do kobiet – przynajmniej tak długo, jak kobiety będą żyły dłużej od mężczyzn.
Co więcej, składki emerytalne do FUS (wynoszące 12,22% podstawy wynagrodzenia) stanowią 62,6 % całej składki emerytalnej, natomiast składki do OFE (wynoszące 7,3% podstawy wynagrodzenia) stanowią około jednej trzeciej (37,4%) tej składki. Należy zatem oczekiwać podobnych proporcji świadczeń emerytalnych pochodzących z obu filarów.
W celu zmniejszenia dysproporcji w wartościach emerytur kobiet i mężczyzn Rząd planuje, by kobiety w wieku 60 lat otrzymywały przez 5 lat okresową emeryturę kapitałową z OFE. Okresowa emerytura kapitałowa będzie równa ilorazowi zaewidencjonowanego kapitału na koncie OFE przez średnią dalszego trwania życia osób w wieku 60 lat (w 2007 r. było to 245,3 miesięcy). Okresowa emerytura kapitałowa będzie waloryzowana na zasadach i w trybie waloryzacji emerytur z FUS (na dzień dzisiejszy wskaźnik waloryzacji jest równy inflacji powiększonej o 20% realnego wzrostu wynagrodzeń). Po tym czasie, kobieta w wieku 65 lat będzie musiała wykupić dożywotnią emeryturę kapitałową, równą ilorazowi zaewidencjonowanego kapitału na koncie OFE (który cały czas wypracowywał zyski) pomniejszonego o kwotę wypłat okresowej emerytury, ale już przez średnią dalszego trwania życia osób w wieku 65 lat (w 2007 r. jest to 202,72 miesięcy). W efekcie, świadczenie dotychczasowo otrzymywane przez nią wzrośnie o ok. 14%. Tak więc rozwiązanie to nie jest rozwiązaniem przejściowym, lecz systemowym rozwiązaniem poprawiającym sytuację dochodową kobiet.
Stwierdzenie, że „…w dodatku gdy wychowują dzieci nie odlicza im się składek” ponownie wprowadza czytelnika w błąd, gdyż kobiety będące na urlopie wychowawczym mają odprowadzane składki na ubezpieczenie społeczne, w tym na ubezpieczenie emerytalne. Zgodnie z artykułem 16. ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe osób przebywających na urlopach wychowawczych lub pobierających zasiłek macierzyński albo zasiłek w wysokości zasiłku macierzyńskiego finansuje w całości budżet państwa za pośrednictwem ZUS. Na dzień dzisiejszy podstawa wymiaru składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe jest równa kwocie świadczenia pielęgnacyjnego, tj. 420 zł miesięcznie. Po przeanalizowaniu komentarza oraz obliczeń autora można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, iż emerytury kobiet były szacowane przy założeniu czteroletniej przerwy w opłacaniu składek (czas urlopu wychowawczego). Autor tych kalkulacji przyjmując tego typu błędne założenie, w efekcie zaniżył wysokości emerytur kobiet.
Należy przy tym zaznaczyć, że Rząd zamierza znacząco podnieść wysokości składki za okres urlopów wychowawczych, co również wpłynie na podniesienie wysokości przyszłych świadczeń emerytalnych dla kobiet. W celu zmniejszenia dysproporcji w wartościach emerytur kobiet i mężczyzn Rząd planuje, aby początkowo, tj. od 1 stycznia 2009 r. do końca 2011 r,. składki na ubezpieczenie emerytalno-rentowe kobiet będących na urlopie wychowawczym były naliczane od kwoty najniższego wynagrodzenia. Po tym czasie, tj. od 1 stycznia 2012 r. składki te byłyby naliczane już od 60% przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w poprzedniego kwartału.
Przejdźmy do następnego fragmentu artykułu: „I tak kobieta, która zarabia teraz 1500 zł, za 30 lat może liczyć na 1434 zł emerytury, to grosze, bo uwzględniając inflację, ta emerytura będzie warta obecnie 590 zł.” Wydaje się tutaj, że autorka artykułu zapomniała (bądź po prostu nie wie – szkoda zatem, że pisze na te tematy) o istnieniu ustawowej gwarancji wysokości emerytury minimalnej. Obecnie najniższa emerytura od 1 marca 2008 r. wynosi 636,29 zł. Najniższa emerytura jest waloryzowana. Wskaźnik waloryzacji jest równy inflacji + 20% wzrostu realnego. Dlatego też nie jest możliwe, żeby emerytura tej kobiety była warta obecne 590 zł, jak sugeruje autorka artykułu. Świadczenie to wyniesie przynajmniej 636,29 zł.
Autorka zapomniała (?) o obowiązującym – zgodnie z art. 15 ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych – ograniczeniu wysokości podstawy wymiaru składek do 250% przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego. W wyniku wprowadzanego limitu (roczne składki na ubezpieczenie społeczne nie mogą być wyższe niż 19,52% podstawy wymiaru składki równej 250% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej). Obecnie jest to ok. 15 759 zł. Osoby zarabiające powyżej 6 727 zł (4 700 zł netto) odprowadzają miesięcznie składki tylko do momentu wpłacenia powyższej kwoty. Składki zaewidencjonowane na koncie do dnia 31 stycznia danego roku (ostatnie brane do waloryzacji składki wpłacane są za grudzień) są waloryzowane raz w roku (1 czerwca tego samego roku). W efekcie blisko połowa zamieszczonej tabelki zawiera kompletnie błędne wysokości szacowanych emerytur, ponieważ dla osób zarabiających powyżej ok. 4 700 zł wysokość świadczenia będzie dokładnie taka sama (oczywiście przy identycznych pozostałych parametrach dotyczących składek, kariery zawodowej i wieku przejścia na emeryturę).
Można zgodzić się z zawartą w artykule tezą, że wysokość przyszłych emerytur nie będzie zbyt wysoka. Szczególnie dla osób o stosunkowo krótkim stażu pracy. Ale należy zwrócić uwagę, że 30-letni staż pracy nie jest zbyt długim okresem. Według danych ZUS tylko 13,6% osób, które przeszły na emeryturę w 2007 r. miało staż pracy poniżej 30 lat. Przeciętny staż pracy dla emeryta w 2007 r. wyniósł 35 lat, a co czwarty emeryt miał staż co najmniej 40-letni. Biorąc pod uwagę trendy w zatrudnieniu oraz faktyczne podnoszenie wieku emerytalnego (nie tylko w Polsce, ale ogólnie na całym świecie) można przewidywać, że staż pracy będzie wzrastał. A wzrost stażu pracy oznacza większy kapitał, co w kolejności będzie wpływać na wzrost wysokości świadczenia emerytalnego.