Przejdź do menu głównego | Przejdź do podmenu | Przejdź do treści
Skoro – według oficjalnych statystyk – bezrobocie spada (poniżej 10 proc.), dlaczego wciąż obserwowany jest tak duży udział szarej strefy na rynku? Jak z nią walczyć?
Szara strefa jest niezdrowa i dla gospodarki, i dla samych zatrudnionych, którzy nie mają opłacanej składki emerytalnej i zdrowotnej. Z tym zjawiskiem trzeba walczyć. Choć z drugiej strony nie da się jej całkowicie zlikwidować. Wynika to z faktu, że pracodawcy konkurują ze sobą niskimi cenami. Wynikają one w dużej mierze z zaniżanych (poprzez nieopłacanie obowiązkowych składek pracowniczych) kosztów płacowych. Dodatkowo po części do szarej strefy można zaliczyć zatrudnianie na podstawie umów cywilnoprawnych, tzw. śmieciówek. W sytuacji, gdy pracodawca stosuje je zamiast umów o pracę, wiadomo, że w ten sposób chce uniknąć płacenia składek. Jednym z mechanizmów przeznaczonych do walki z tym zjawiskiem są kontrole przeprowadzane przez Państwową Inspekcję Pracy, a po części także przez aparat skarbowy. Proponujemy poprawienie skuteczności PIP poprzez wprowadzenie konkretnych zmian w Kodeksie pracy i likwidację syndromu tzw. pierwszej dniówki.
Na czym to będzie polegać?
Obecnie pracownik do końca pierwszego dnia pracy powinien otrzymać na piśmie potwierdzenie zawartej umowy o pracę. Jeśli w firmie pojawia się kontrola PIP, zazwyczaj pracownik tłumaczy, że właśnie rozpoczął pracę, a pracodawca jeszcze nie dostarczył mu mowy o pracę. Dopiero gdy pracownik zostaje zwolniony, np. po przepracowaniu pół roku, skarży się PIP, że tak długo był faktycznie zatrudniony bez żadnej umowy. Aby przeciwdziałać takim sytuacjom, chcemy wprowadzić system, który spowoduje, że jeszcze przed przystąpieniem do pracy pracownik będzie musiał otrzymać na piśmie umowę o pracę. Nie powinno to być specjalnie trudne do przeprowadzenia, nawet mimo sprzeciwu niektórych pracodawców. To rozwiązanie z pewnością uderzy w pracodawców nieuczciwych, którzy wykorzystują obecną sytuację kulawego systemu kontroli umów o pracę i zmuszają pracowników do pracy bez umowy.
Jest to zjawisko szczególnie zauważalne w mniejszych ośrodkach, o wyższej niż średnia stopie bezrobocia. Na przykład w Warszawie wynosi ona 3,6 proc., podczas gdy w Szydłowcu przekracza 30 proc.
Nie jest to nowe zjawisko, że skala bezrobocia jest bardzo zróżnicowana w poszczególnych regionach kraju. Znacznie lepiej wygląda to w dużych aglomeracjach, gorzej – w mniejszych skupiskach miejskich czy na wsiach, dlatego przy wyższej stopie bezrobocia zjawisko szarej strefy jest większe, bo to pracodawcy dyktują warunki, na jakich zatrudniają pracowników.
Nowe miejsca pracy tworzą przede wszystkim przedsiębiorcy. Jak państwo przeciwdziała bezrobociu?
Jeśli mówimy o bezrobociu, nie możemy patrzeć na to zjawisko jedynie przez pryzmat statystyki. Bo jest ona w wielu przypadkach myląca. W Warszawie bezrobocie poniżej 4 proc. jest praktycznie niezauważalne. Ale sięga już ono powyżej 20 proc. w wielu powiatach woj. mazowieckiego, warmińsko-mazurskiego, zachodniopomorskiego czy kujawsko-pomorskiego. Nasze ministerstwo chce wpływać na walkę z tym zjawiskiem poprzez tzw. aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu, które dziś realizują urzędy pracy podległe samorządom. Przeznaczone są na to środki w ramach Funduszu Pracy. W 2015 r. wydano na ten cel ponad 5 mld zł, w 2016 r. będzie to ponad 6 mld zł.
Czy jednak są one efektywnie wydawane? Czy trafiają tam, gdzie powinny?
Chcemy mieć na to większy wpływ, dlatego będziemy dążyć do tego, aby więcej kompetencji w tym zakresie posiadała administracja rządowa. Obecnie każdy z zarejestrowanych bezrobotnych jest zakwalifikowany do któregoś z tzw. profili. W ramach jednego z nich otrzymuje się tylko ofertę pracy, w innym – bezrobotnym zajmuje się doradca czy pośrednik, a dla osób, które są najdłużej bezrobotnymi, szuka się jeszcze innych form działania, by takich bezrobotnych zaktywizować. Istnieją jednak osoby, które nie są zainteresowane podjęciem jakiejkolwiek pracy, rejestrują się jedynie dla uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego. Gdyby udało się je wyłączyć ze statystyk dotyczących bezrobocia, jego poziom byłby niższy. Ta sprawa będzie zapewne rozpatrywana w ramach reformy NFZ planowanej do przeprowadzenia przez ministra zdrowia.
Młodzi ludzie stanowią jedną z grup dotkniętych stosunkowo najwyższą stopą bezrobocia. Część z nich z tego powodu wyjechała do krajów unijnej „starej 15”. Jak pomóc tym, którzy zostali i nie mogą znaleźć pracy?
Nie będę obiecywał jak Donald Tusk, że wszyscy Polacy będą masowo wracać do kraju. Trzeba tu, na miejscu, stwarzać warunki do zatrudniania i lepszej płacy. Jednym z elementów jest Narodowy Program Zatrudnienia, który PiS przedstawił już w 2012 r. Założeniem tego programu jest przede wszystkim pomoc młodym ludziom. Obejmuje on m.in. zachęty dla przedsiębiorców, którzy w razie stworzenia miejsc pracy dla osób do 30. roku życia uzyskają ulgi w pokryciu wydatków na płace (wraz z należnymi składkami ubezpieczeniowymi) przez rok, pod warunkiem że przez co najmniej kolejny takie osoby będą dalej zatrudniane. Zobaczymy, jak to zacznie działać w praktyce, program wchodzi w życie 1 stycznia 2016 r. Przymierzamy się, by rozszerzyć go o osoby do 35. roku życia oraz bezrobotnych bez ograniczeń wiekowych w gminach o najwyższej stopie bezrobocia.
Tym bardziej że zjawisko, o którym mówimy, dotyka także całkiem pokaźną grupę osób po 50. roku życia…
Nie potwierdza się teza, że mimo wydłużenia wieku emerytalnego przez koalicję PO–PSL ci ludzie utrzymują się dłużej na rynku pracy. Faktycznie bowiem także w tej grupie wiekowej wzrasta poziom bezrobocia. W programach ministerialnych przewidziane są dodatkowe środki dla pracodawców, którzy zatrudniają takie osoby. Jednak musimy poddać to wnikliwej analizie. Bo pracodawca, gdy ma do wyboru młodego lub starszego pracownika, wybierze najczęściej tego pierwszego. Ten mechanizm wymaga pewnych poprawek. Będziemy chcieli połączyć narodowy program zatrudnienia autorstwa PiS z rozwiązaniami, które właśnie wchodzą w życie. Poddamy także pod dyskusję funkcjonowanie urzędów pracy – ich efektywność działania w zakresie wyszukiwania ofert pracy. Łatwiej się to robi w rejonach o niskim bezrobociu, a inaczej wygląda to tam, gdzie jest ono wysokie.
Jak można „zmusić” urzędy pracy do większej aktywności w tych trudniejszych rejonach?
Ważnym elementem skuteczności działania urzędów pracy jest pozyskiwanie nowych miejsc pracy. Jest oczywiste, że tam, gdzie jest wysoka stopa bezrobocia, będzie to trudniejsze zadanie, dlatego administracja rządowa powinna mieć większy wpływ na funkcjonowanie urzędów pracy. Chodzi w sumie o to, by środki z FP wydawane przez samorządowe obecnie urzędy pracy były pożytkowane racjonalnie. Musimy się także wnikliwie przyjrzeć wprowadzonemu przez poprzednią koalicję funduszowi szkoleniowemu – na poziomie krajowym i regionalnym. Trzeba zobaczyć, czy efekty zorganizowanych ze środków tego funduszu szkoleń były pozytywne.
Co ministerstwo zamierza zrobić w celu zmniejszania zjawiska tzw. umów śmieciowych?
Obecnie zdecydowana większość zatrudnionych – ponad 9 mln osób – pracuje na podstawie umów o pracę na czas nieokreślony, a 2,5–3 mln – na czas określony. Umowy cywilnoprawne, czyli tzw. śmieciowe, obejmują grupę około 1,5 mln osób. Zatem w skali całego kraju nie jest to grupa przeważająca liczebnie. Ale z drugiej strony dostrzec w niej można stosunkowo najwięcej patologii.
Jak z nimi walczyć?
Projekt ustawy, nad którą pracujemy, wprowadzającej minimalną stawkę godzinową 12 zł przy umowach zleceniach, likwiduje patologię dość powszechnego obecnie stosowania stawek 4–5 zł przy takich umowach, np. wobec pracowników firm ochroniarskich. Tak niewielkie wynagrodzenia są absolutnie nie do zaakceptowania. Zmienia się także od 1 stycznia 2016 r. przepis dotyczący „ozusowania” umów zleceń do wysokości płacy minimalnej. Tak więc już wkrótce się przekonamy, jak to zadziała w praktyce. Pracodawcom musi się przestać opłacać zastępowanie umów o pracę umowami na podstawie zleceń. Równolegle liczymy na działania inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy. Powinni oni skuteczniej kontrolować sytuacje, w których w zakładach pracy stosuje się umowy zlecenia zamiast umów o pracę, gdy pracownik wykonuje w tym samym miejscu z regularną częstotliwością te same obowiązki. Chcemy nasze propozycje walki z patologiami w tym obszarze przedstawiać w pierwszej kolejności na posiedzeniach Rady Dialogu Społecznego. Musimy zdać sobie sprawę, że uderzają one zarówno w pracowników, jak i w uczciwych pracodawców.
Dlaczego?
Skoro odprowadzają oni odpowiednie składki ubezpieczeniowe na swoich zatrudnionych, a ich konkurencja tego nie robi, wówczas ci ostatni osiągają w sposób nieuprawniony niższe koszty pracy, co przenosi się na odpowiednio niższe ceny wytwarzanych przez nich towarów i usług. Dochodzi do tego problem stosowania tzw. klauzul społecznych przy zamówieniach publicznych. Uważamy, że jeśli pracodawca nielegalnie zatrudnia pracowników na umowy cywilnoprawne, nie powinien być dopuszczany do takich przetargów.
Co zrobić, by wciąż stosunkowo niskie – jak Pan zauważył – płace w Polsce zbliżały się do poziomu zachodnioeuropejskiego?
Powinniśmy już mieć za sobą etap konkurowania z krajami zachodnimi niskimi kosztami pracy (w tym płacy). Jeżeli będą one wciąż na niskim poziomie, to nasza gospodarka nie będzie się w stanie dalej prawidłowo rozwijać. Owszem, powstaną zapewne kolejne montownie czy sklepy detaliczne, ale to już nie wystarczy. Musimy w większym stopniu postawić na rozwój branż innowacyjnych. Za tym jednak powinien pójść odpowiedni wzrost średnich płac. Nie zatrzymamy młodych ludzi w Polsce, gdy będą dostawać na rękę miesięcznie 1300 zł. Granice są przecież otwarte. Wychodzimy więc z propozycją tzw. paktu dla wynagrodzeń. Jest to pomysł zaczerpnięty z rozwiązań m.in. hiszpańskich. Będziemy go konsultować z Radą Dialogu Społecznego. Zakłada on m.in. ulgę w podatkach lub składkach do ZUS-u dla pracodawców, którzy zatrudnią swoich pracowników na umowę o pracę lub podwyższając im pensję.
Czy Państwowa Inspekcja Pracy dysponuje wystarczającymi narzędziami do zwalczania patologii w zakładach pracy? Czy możliwe jest wzmocnienie uprawnień kontrolnych PIP?
Inspekcja, zgodnie z naszą jeszcze przedwojenną tradycją, podlega sejmowi. Nie zmieniałbym obecnego usytuowania PIP w systemie prawnym. Należy jednak dokonać przeglądu przepisów, tak aby odpowiednio wzmocnić uprawnienia kontrolne PIP. Ważnym elementem będą z pewnością zmiany w Kodeksie pracy. Chodzi o to, by w praktyce było jak najmniej możliwości omijania prawa. Jest jeszcze problem wysokości kar nakładanych na pracodawców za nieprzestrzeganie przepisów prawa pracy, jak i nieuchronności tych kar. W porównaniu z innymi krajami kary nakładane przez naszych inspektorów są zbyt niskie. Jest taka prawidłowość, że gdy nasi pracodawcy otwierają swe firmy np. w Szwajcarii, Irlandii czy Wielkiej Brytanii, to ściśle przestrzegają miejscowego prawa pracy, bo jego omijanie jest dla nich po prostu nieopłacalne. Stosowane tam kary są bowiem dla pracodawców boleśnie odczuwalne. Najważniejsze jest, by PIP, lecz także prokuratura, skutecznie wykorzystywały instrumenty zawarte w obowiązującym prawie pracy. Nie może być tak, że np. w całym 2013 r. w całym kraju skazano na karę więzienia, i to w zawieszeniu, zaledwie jednego przedsiębiorcę za łamanie praw pracowniczych. Prokuratura nie powinna umarzać – jak to się dzieje obecnie – połowy tego typu spraw za rzekomo niską szkodliwość społeczną. Jeśli całe państwo źle funkcjonuje, przekłada się to także na złe funkcjonowanie przestrzegania prawa pracy.
Rozmawiał Maciej Pawlak