Przejdź do menu głównego | Przejdź do podmenu | Przejdź do treści
O rozwiązaniu podobnym do programu „Rodzina 500+” od dawna wspominał Związek Dużych Rodzin 3+, a bony opiekuńczo-wychowawcze na taką samą kwotę wprowadziła w swojej gminie Nysa. Jak w rządzie Prawa i Sprawiedliwości narodził się pomysł na ten projekt?
Od dawna budowaliśmy program polityki rodzinnej, proponując różne rozwiązania korzystne dla rodzin. Patrzyliśmy na smutne dla Polski prognozy demograficzne, ale zawsze uważnie liczyliśmy przy tym środki, który miały zapewnić realizację tego programu. Było wiadomo, że trzeba zastosować coś bardzo śmiałego. Autorem propozycji wdrożenia programu „Rodzina 500+” był nie kto inny jak Jarosław Kaczyński. Nie autorem projektu ustawy, ale tego, by świadczenie było wystarczająco wysokie, powszechne i było mocnym impulsem prodemograficznym, zachęcającym do tego, by rodziło się więcej dzieci. Wiedzieliśmy, że nie mamy czasu na nieśmiałe kroki i pudrowanie problemu. To musiał być impuls odczuwalny dla rodzin, szczególnie tych wielodzietnych. Taki, który pomoże im w trudnej sytuacji materialnej, w wychowaniu dzieci, ale także zachęci do decydowania się na kolejne.
Jakie są prognozy wpływu tego projektu na liczbę urodzeń w kraju?
W ocenie skutków regulacji mamy prognozę wzrostu urodzeń przygotowaną przez instytucję niezależną od rządu. Według niej w ciągu 11 lat powinno się urodzić ponad 278 tys. dzieci. I ta prognoza jest oceniana przez demografów jako realna. Wiemy, że polskie rodziny deklarują chęć posiadania większej liczby dzieci. Przeszkodą są niewystarczająco dobre warunki materialne. Polki przebywające na emigracji w innych krajach chętnie rodzą dzieci. Natomiast w Polsce znacznie rzadziej decydują się na model rodziny 2 + 2. Rodziny z jednym dzieckiem to aż 53 proc. wszystkich rodzin.
Chcemy, dając wsparcie finansowe, by deklarowana chęć posiadania dzieci skutkowała powiększeniem rodzin.
Mówiła pani o szacunkach budżetowych przy tworzeniu projektu. Czy nie ma obaw, że 500 zł wypłacane do ukończenia przez dziecko 18. roku życia wpłynie na budżet katastrofalnie?
Mogę się tylko uśmiechnąć na tego typu komentarze. Jestem zdziwiona, bo jeżeli budżet się spina i ma się zabezpieczone środki na wypłatę tych pieniędzy, to nie ma tu żadnego zagrożenia.
Owszem, wysiłkiem jest zabezpieczenie wypłaty tych środków. Pokazujemy, że tym razem wsparcie nie koncentruje się na uprzywilejowanych grupach. Po raz pierwszy tak ogromny strumień pieniędzy płynie do polskich rodzin.
To wyjątkowa sytuacja i takiej Polacy oczekują. Do tej pory chwaliliśmy się rosnącym PKB Polski, ale beneficjentem tego wzrostu nigdy nie była przeciętna rodzina. A rodzina to inwestycja o najwyższej stopie zwrotu. Nie możemy dalej czekać bezczynnie na samoistną poprawę sytuacji demograficznej.
Były obawy, że 500 zł na dziecko będzie wliczane do dochodu rodziny, przez co straci ona dotychczasowe świadczenia socjalne. Jak konkretnie będzie działał program?
Projekt, który trafił do konsultacji społecznych, zakłada, że świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł – lub więcej przy większej liczbie dzieci – nie jest wliczane do dochodu przy ustalaniu świadczeń z pomocy społecznej, świadczeń rodzinnych, przy stypendiach lub funduszu alimentacyjnym. Ono w żaden sposób nie wpłynie na prawo do innych świadczeń.
Na pierwsze dziecko rodzice dostaną 500 zł, jeśli dochód w rodzinie nie przekroczy 800 zł na osobę, a w przypadku dzieci niepełnosprawnych – 1,2 tys. zł. Od drugiego dziecka nie ma już kryterium dochodowego. Pierwsze można zatem traktować jako świadczenie socjalne, drugie – jako rodzinne.
Rzeczywiście, część, która jest oparta na kryterium dochodowym, jest kierowana do rodzin w trudnej sytuacji materialnej. Jednak zdecydowaliśmy się przy tym na wysokie kryterium dochodowe przy pierwszym dziecku. Od drugiego dziecka każde kolejne otrzyma świadczenie w wysokości 500 zł. Na tym polega kompleksowość całego programu. Pamiętamy nie tylko o rodzinach wielodzietnych, ale także o tych, które mają jedno dziecko i trudną sytuację materialną.
Zasady wypłacania tego świadczenia dla małżeństw są jasne. A jak będzie wyglądała pomoc w przypadku związków partnerskich?
W związku partnerskim, w którym każde z partnerów ma po jednym dziecku, te dzieci są traktowane jako pierwsze dziecko. Czyli otrzymają świadczenie, jeśli zostanie spełnione kryterium dochodowe. Wówczas kobieta może otrzymać oddzielne świadczenie na swoje dziecko, jeśli spełni kryterium dochodowe, i oddzielnie mężczyzna, także jeśli spełni dochód liczony na jego dziecko, tzn. nie przekroczy 800 zł. Jeżeli w takim związku jest jedno wspólne dziecko i oprócz tego partnerzy mają po jednym dziecku z poprzednich związków, to otrzymają na dwoje dzieci 500 zł, a na pierwsze dziecko
500 zł, jeśli zostanie spełnione kryterium dochodowe. Tego typu rozwiązanie ustawowe jest stosowane przy świadczeniach rodzinnych od ponad 10 lat.
Kiedy program wejdzie w życie?
Harmonogram prac nad ustawą przebiega zgodnie z planem. 22 stycznia zakończyły się konsultacje społeczne.
Było bardzo dużo uwag, a my je obecnie opracowujemy. Potem skierujemy projekt do rządu, a następnie prace przejmie parlament. Spodziewamy się wielu uwag także w Sejmie. Ustawa może wejść w życie z początkiem drugiego kwartału tego roku. I jesteśmy na to przygotowani. Cały czas podkreślam jednak, że samorządy mówiły o tym, że potrzebują więcej czasu na przygotowanie się do wypłat tego świadczenia. Czekamy więc na jasne stanowisko, czy miesięczne vacatio legis będzie dla nich wystarczające.
Czy to dopiero pierwszy krok do zmiany polityki prorodzinnej państwa?
Pierwszym krokiem, bardzo ważnym, była zmiana nazwy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej na Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zanim były zagwarantowane środki na wypłatę 500 zł i zanim świadczenie zostało przyjęte, my w naszym programie politycznym mówiliśmy o tym, że rodzina ma dla nas znaczenie fundamentalne. Proszę pamiętać, że 500 zł na dziecko będzie wypłacane od urodzenia dziecka do ukończenia przez nie 18. roku życia. W skali tego okresu to 108 tys. zł. To znacząca pomoc, ale to nie jest jedyny element polityki rodzinnej. Musi się tam znaleźć także wsparcie rodzin, zabezpieczenie opieki nad dzieckiem, czyli program żłobkowy. Do tego potrzebna jest także dobrze funkcjonująca służba zdrowia, dobra opieka nad kobietami w ciąży, medycyna szkolna, czyli gabinety pielęgniarskie i stomatologiczne w placówkach, a także polityka mieszkaniowa, która ma dawać lepsze możliwości uzyskania mieszkania dla młodych ludzi. To są też przyjazne rozwiązania na rynku pracy, dobra płaca i poczucie bezpieczeństwa.
Jak pani minister ocenia politykę prorodzinną poprzedniego rządu?
Zgadzam się z wnioskami raportu Najwyższej Izby Kontroli o koordynacji polityki rodzinnej w Polsce. Mój głos nie powinien być jednak odebrany w kategoriach oceny politycznej. Raport wskazywał, że brakuje spójnych, długotrwałych działań, a polityka prorodzinna odpowiada tylko na bieżące zapotrzebowanie.
Nie została wyliczona efektywność dotychczas zastosowanych rozwiązań.
To, co mogę oceniać jako pozytywne, to wydłużenie urlopów macierzyńskich i poprawa instytucjonalnej opieki żłobkowej do trzeciego roku życia dziecka.
My wydłużamy wsparcie do 18. roku życia i podejmujemy działania w różnych obszarach aktywności rodziny. To polityka zupełnie nieporównywalna.
Jak resort będzie wspierał zabezpieczanie stabilności warunków pracy dla młodych ludzi? Czy są przygotowywane dodatkowe zmiany w umowach o dzieło i umowach-zleceniach?
Od początku roku umowy-zlecenia zostały oskładkowane do wysokości minimalnego wynagrodzenia. W tej chwili jest także konsultowany projekt dotyczący minimalnej stawki godzinowej 12 zł dla umów-zleceń i umów o świadczenie usług. Trzeba skończyć z tą częścią rynku, która nadużywała umowy-zlecenia w sytuacjach, kiedy powinna zaoferować stałe umowy o pracę, która wypłacała wynagrodzenia na poziomie nawet 4 zł za godzinę, wykorzystując pracowników. Wszyscy zgadzają się, że to źle, iż mamy do czynienia z takimi zjawiskami na rynku pracy i że trzeba coś z tym zrobić. A w momencie, kiedy zaczynamy działać, podnosi się krzyk. Zatem, na razie bez gwałtownych ruchów, chcemy wprowadzić od 1 lipca stawkę godzinową 12 zł. Będzie czas do końca roku, by zobaczyć, jak to działa i czy to instrumenty wystarczające. Już w tej chwili widać, że między grudniem a styczniem powstało 9 tys. nowych stałych miejsc pracy, co może pokazywać, że pracodawcy wiedząc, że będzie trzeba oskładkować umowy z 1 stycznia, zamienili je na stałe kontrakty.
A jeśli pracodawca, stając przed takim wyborem, postanowi zwolnić pracownika?
Rynek pracy w Polsce staje się rynkiem pracownika. Pracodawca musi sobie zdawać sprawę, że jeśli ciągle będzie oferował zbyt niskie wynagrodzenie lub umowę-zlecenie w nieskończoność, to młodzi ludzie spakują walizki i wyjadą tam, gdzie zarobią więcej, i nie będą chcieli wrócić. Sami pracodawcy krytykują nadużywanie umów-zleceń i umów o dzieło. To, co robimy, to otwarcie na ucywilizowanie rynku pracy.
Jednocześnie zwiększone zostaną uprawnienia Państwowej Inspekcji Pracy.
Nie można pozwolić na to, by tak potężna instytucja jak PIP co rusz wygłaszała stanowisko, że nic nie może, że musi zawiadomić instytucję, którą będzie kontrolowała. Ta instytucja przez tydzień znakomicie się do tej kontroli przygotuje. To zresztą kuriozalne i jedyne w Europie rozwiązanie. Wyposażamy więc inspekcję w zęby. Bo ona musi być efektywna i skuteczna. Tylko pracodawcy, którzy stosują rozwiązania niezgodne z prawem, mogą się tego obawiać.
Bezrobocie spada, ale nadal niepokojąco dużo osób bez pracy to ludzie młodzi. Jaki pomysł na wsparcie dla nich ma Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej?
Bezrobocie jest mniejsze niż 10 proc. i – co korzystne – spada również wśród osób młodych. Szansą dla nich jest także polski rynek pracy. Wysokość wynagrodzenia jest tutaj ogromnie ważna, bo to są ludzie młodzi, zakładający rodziny.
Trzeba jednak myśleć także o realizacji swoich aspiracji zawodowych. Te obszary, które były zabetonowane, chociażby w konkursach na stanowiska w służbie cywilnej, otwierają się dla młodych ludzi. Ważne są systemowe rozwiązania. Szkolnictwo wyższe musi odpowiadać potrzebom rynku pracy. W Polsce trzeba odbudować także szkolnictwo zawodowe.
Dzisiaj wiemy, że w usługach naprawdę można przyzwoicie zarabiać. I że takie umiejętności nie stygmatyzują, to nic obciachowego. Dobry rzemieślnik to skarb. Kiedyś rzemiosło było doceniane, a z biegiem lat straciło na znaczeniu. To błąd.
Na jakim etapie są prace nad przywróceniem wieku emerytalnego do poziomu 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn?
To ważna inicjatywa legislacyjna prezydenta RP. Pracujemy nad tym projektem i analizujemy m.in. propozycje związków zawodowych, np. powiązanie odejścia na emeryturę ze stażem pracy. Polacy będą mieli wybór, czy czują się zmęczeni i zostają w domu na emeryturze, czy pracują dalej. Stanowisko rządu w tej kwestii jest w trakcie przygotowywania. Oczywiste jest, że nie wycofujemy się z tego pomysłu. W naszej ocenie zróżnicowany wiek emerytalny powinien zostać przywrócony.
Jakie jeszcze zmiany ministerstwo szykuje na ten rok?
Wśród planów resortu mamy likwidację syndromu pierwszej dniówki (umowa o pracę ma być podpisywana przed jej rozpoczęciem, a nie do końca pierwszego dnia pracy – przyp. red.) i ten projekt jest już konsultowany. We współpracy z Radą Dialogu Społecznego pracujemy też nad ustawą o tymczasowym zatrudnieniu pracowników. Mamy także bardzo ważny projekt ustawy o promocji zatrudnienia i o świadczeniach przedemerytalnych. W przypadku śmierci osoby niepełnosprawnej jej opiekun zostawał do tej pory bez żadnych uprawnień. Teraz będzie mógł otrzymać zasiłek dla bezrobotnych lub – jeśli uzyskał prawa – świadczenie przedemerytalne. Odbędziemy także przegląd systemu emerytalnego zarówno pod kątem Otwartych Funduszy Emerytalnych, jak i analizy koniecznych zmian. Zaproponujemy także nową ustawę o dożywianiu dzieci. Dotychczasowe rozwiązanie nie jest tak efektywne, jak byśmy chcieli. Nie nudzimy się. Mamy pełne ręce roboty.
Rozmawiała Edyta Hołdyńska