Przejdź do menu głównego | Przejdź do podmenu | Przejdź do treści
Wskaźnik bezrobocia rejestrowanego wyniósł w listopadzie 8,2 proc. Nie był tak niski, począwszy od 1991 r. Czy to jednak faktycznie oznacza, że mamy w Polsce mniej bezrobotnych?
Mamy najlepszą od wielu lat sytuację na rynku pracy. Już trzeci rok z rzędu zmniejsza się liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy. W 2014 r. spadek ten wyniósł 15,4 proc., w 2015 r. - 14,3 proc., a w 2016 r. -14,7 proc. Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy na koniec 2016 r. była o niemal 230 tyś. niższa niż przed rokiem i wyniosła ponad 1,3 min osób. Poprawa sytuacji to efekt przede wszystkim rosnącej liczby ofert pracy, jakimi dysponują urzędy pracy. W całym 2016 r. do urzędów pracy wpłynęło prawie 1,5 min ofert, czyli najwięcej od 1993 r. i o 16,7 proc. więcej niż w 2015 r. Szczególnie cieszy mnie szybki spadek bezrobocia wśród młodych ludzi. Zmniejsza się ono zdecydowanie szybciej niż w grupie pozostałych bezrobotnych. Na koniec listopada 2016 r. w urzędach pracy zarejestrowanych było niecałe 363 tyś. bezrobotnych do 30. roku życia, czyli o 19,6 proc. mniej niż rok wcześniej.
Według ekspertów stopa bezrobocia spada nie dlatego, że coraz więcej ludzi znajduje pracę, lecz dlatego, że coraz mniej ludzi ją traci i coraz mniej osób wchodzi na rynek.
W historii polskiej gospodarki rynkowej, a więc od lat 90. XX w, liczba osób pracujących nigdy wcześniej nie była tak wysoka jak obecnie. Począwszy od III kwartału 2015 r., liczba pracujących liczona wg metodologii Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności  (BAEL) utrzymuje się na poziomie powyżej 16 min. Dane za pierwszych jedenaście miesięcy 2016 r. wskazują, że rzeczywiście skala przepływów osób bezrobotnych uległa zmniejszeniu w porównaniu z poprzednimi latami. Jednak proporcjonalnie obniżył się zarówno napływ nowych osób do rejestru, jak też odpływ bezrobotnych na rynek pracy. W ubiegłym roku zarówno przeciętny miesięczny napływ, jak i odpływ był mniejszy o blisko 20 rys. (ok. 10 proc.) niż w latach 2014-2015.
Pracodawcy informują, że coraz trudniej znaleźć osobę na wolne miejsce pracy. Czy to znaczy, że mamy już rynek pracownika, nie pracodawcy?
Do tej pory to pracodawca dyktował warunki pracy i wysokość wynagrodzenia. Sytuacja ta jednak się zmieniła. To prawda, że od dłuższego czasu mówimy w Polsce o rynku pracownika. Dla pracowników to komfort wyboru najlepszej oferty pracy. Widać już zmiany. Przykładowo dwie największe sieci handlowe oferują dziś umowy o pracę i wyższe płace. To dobra zmiana dla pracowników, niezła dla pracodawców. Poza wszystkim można też w Polsce podnosić kulturę pracy, to jest ważne.
Minimalne wynagrodzenie od 2017 r. wynosi 2 tyś. zł, a minimalna stawka godzinowa -12 zł, po podniesieniu jej o wzrost minimalnego wynagrodzenia to 13 zł. To dobra wiadomość dla pracowników, ale czy dla pracodawców?
Wprowadzenie stawki godzinowej to wywiązanie się rządu PiS z jednego z niezwykle ważnych wyborczych zobowiązań. Myślę, że poza aspektem socjalnym buduje to nam społeczne zaufanie i wiarygodność. Minimalna stawka godzinowa jest efektem porozumienia w Radzie Dialogu Społecznego między pracodawcami a związkami zawodowymi. To jeden Mamy raptem 600 rodzin, w których przypadku konieczna była zamiana środków pieniężnych na pomoc rzeczową. Problem złego wydawania środków z 500+jest więc marginalny ze sposobów na przeciwdziałanie nadużywaniu umów cywilnoprawnych, które często zastępują stosunek pracy. Dodatkowo podniesienie płacy minimalnej i wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej ma na celu zapewnienie sprawiedliwego i przejrzystego sposobu wynagradzania. Dobrze wynagradzany pracownik, to pracownik efektywny i oddany firmie. Mądrzy pracodawcy od dawna to rozumieją. Pora, by wszyscy zadbali o jakość zatrudnienia.
Wciąż słychać obawy związane z dezaktywizacją zawodową kobiet w związku z udziałem w programie Rodzina 500+. Słuszne są te obawy?
Przede wszystkim większość medialnych obaw wynika z już z góry założonych tez. Pierwsza z nich jest taka, że pieniądze na pewno będą marnotrawione. Druga, że kobiety masowo będą rzucały pracę z powodu 500+ i będą siedziały w domu. I wreszcie trzecia dotyczy tego, że zabraknie środków na ten program.
Idźmy więc po kolei. Pieniądze nie są marnotrawione?
To jeden z podstawowych mitów z góry zakładający, że polskie rodziny wszystko zmarnują. Mamy raptem 600 rodzin, w których przypadku konieczna była zamiana środków pieniężnych na pomoc rzeczową. Tymczasem świadczenie jest wypłacane dla 3,8 min dzieci. Problem złego wydawania środków jest więc marginalny. A przypomnijmy sobie pierwsze medialne doniesienia o przepijanych pieniądzach. Środków nie zabraknie. Są zagwarantowane w przyjętym budżecie.
Wciąż pojawia się jednak przytaczana za GUS liczba 150 tyś. kobiet, które miały odejść z rynku pracy z powodu 500+.
Informacje pojawiające się wokół tej liczby są nierzetelne. Faktycznie przybywa osób biernych zawodowo. Jednak aż 30 proc. tej liczby stanowią kobiety, które nie posiadają dzieci, więc nie mają żadnego związku z rządowym programem wsparcia. Między pierwszym a drugim kwartałem 2016 r. wcale za to nie wzrosła (a nawet nieznacznie spadła) bierność kobiet posiadających trójkę dzieci, więc w znacznym stopniu korzystających ze świadczenia wychowawczego. Dane za trzeci kwartał pokazują, że wskaźnik zatrudnienia wśród kobiet wzrasta. Równocześnie spada stopa bezrobocia wśród kobiet. I to są twarde dane. Mamy nieduży, wynoszący 0,2 pkt proc. spadek współczynnika aktywności zawodowej kobiet, ale on nie wynika z dezaktywizacji spowodowanej programem 500+, lecz ze spadku liczby ludności w wieku 15 lat i więcej. Ważne, żeby wszystkie dane rzetelnie analizować.
Dużo też słyszymy o przyszłych emerytalnych problemach dzisiejszych matek, które zdecydowały się zostać w domu i wychowywać dzieci.
To fałszywa troska i szukanie kija na rządowy program. Gdy wcześniej kobiety decydowały się zostać w domu i wychowywać dzieci, wypadając 16-22.01.2017 35 w ten sposób poza system, nikt nie darł szat. Dziś te kobiety mają przynajmniej wsparcie w postaci programu. Jestem otwarta na uwagi krytyczne wobec projektu Rodzina 500+, ale obecnie nadaje im się rangę niewspółmierną do problemu. Zjawisko bierności zawodowej kobiet nie pojawiło się l kwietnia 2016 r., gdy wszedł w życie program wsparcia rodzin. Bierność zawodowa ze względu na wykonywanie obowiązków domowych występowała od zawsze. Trzeba też pamiętać, że ta bierność niekoniecznie jest związana z opieką nad dziećmi. W grę może wchodzić opieka nad innymi członkami rodziny czy opieka nad cudzymi dziećmi (w przypadku niań, babć). Jeśli więc chcemy mówić o rosnącej bierności zawodowej kobiet, to trzeba widzieć jej strukturę. Niestety, niektórzy wykorzystują dane do walki z rządem bez pogłębionej analizy. Dane o zarejestrowanym bezrobociu z powiatowych urzędów pracy nie potwierdzają niekorzystnego wpływu naszego programu na rynek pracy. Wzrost liczby kobiet bezrobotnych jest mniejszy niż w 2015 r. Być może kobieta jest dziś trudniejszym partnerem do negocjacji niż wiatach ubiegłych, bo ma wybór i może stawiać warunki.
Zacznie więcej zarabiać?
Jestem przekonana, że niebawem okaże się, iż w niektórych branżach, w których pracuje bardzo dużo kobiet, jak np. handel, pracodawcy, obawiając się odejścia pracownic, podnieśli im wynagrodzenia. Czy jest w tym coś złego? Jeśli ktoś chce, żeby kobieta za 3 lub za 5 zł wykonywała ciężką pracę, a ona kalkulując swój budżet domowy, uzna, że nie musi pracować za półdarmo, bo może skorzystać ze wsparcia dla rodzin, to gdzie w tej sytuacji jest problem? Jeśli pracodawca będzie chciał zatrudnić kobiety, to będzie musiał podnieść wynagrodzenia. Kobiety, które dobrze zarabiają, nie rezygnują z pracy z powodu świadczenia 500+. Chyba że dochodzą inne życiowe okoliczności, typu choroba dziecka. Dzisiaj na rynku pracy może zatrzymać podniesienie stawki godzi nowej i pracodawca, który powinien pokazać, że zależy mu na dobrych pracownikach.
Widać już efekt demograficzny programu 500+?
Liczba ciąż zarejestrowanych przez NFZ wzrosła o 15 tyś. w stosunku do analogicznego czasu w roku ubiegłym. PO miała osiem lat na to, żeby wprowadzić skuteczną politykę rodzinną, jednak tego nie zrobiła. Zaproponowała za to podwyższenie zasiłku rodzinnego o 6 zł. Widać poprzednikom nie chciało się pracować nad uszczelnieniem systemu i nad zabezpieczeniem środków. Krytykują nas dzisiaj także ci, którzy z powodu zmian w strukturze wydatków i uszczelnienia systemu tracą. Powiedzieliśmy, że dla nas rodzina to priorytet, ale nie da się jej wzmacniać bezkosztowo. Po prostu inaczej ustawiliśmy hierarchię ważności i wydatki.
Wobec pani resortu słychać zarzuty, że koncentruje swoje działania wyłącznie na sferze społecznej. Brak natomiast wyraźnej zmiany w polityce rynku pracy.
Nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Priorytetem było dla nas oczywiście wprowadzenie rządowego programu Rodzina 500+. Równie intensywnie działaliśmy w obszarze rynku pracy. W ciągu pierwszego roku działalności ministerstwa wprowadziliśmy minimalną stawkę godzinową, podnieśliśmy płacę minimalną do 2 tyś. zł, zlikwidowaliśmy syndrom pierwszej dniówki oraz możliwość obniżania płacy minimalnej dla osób startujących na rynku pracy. Nasze działania znacząco poprawiły sytuację pracowników. Trwają prace nad przygotowaniem nowych rozwiązań, m.in. w ramach komisji kodyfikacyjnej ds. prawa pracy. Program Rodzina 500+ dominował w przekazie, ale cały resort ciężko pracował. Zmiany prawa pracy są kluczowe, trzeba to dostrzec.
Czy rząd stać na obniżenie wieku emerytalnego?
Podniesienie wieku emerytalnego było błędem. Pamiętajmy, o czym wiele osób zapomina, że przejście na emeryturę jest prawem, a nie obowiązkiem. Nie zakładajmy, że wszyscy uprawnieni przejdą na emeryturę. Wydaje się, że coraz lepsza sytuacja na rynku pracy spowoduje, że na emeryturę przejdzie mniej osób, a skutki budżetowe będą mniejsze.
Pojawiła się jednak propozycja ustalenia minimalnego okresu składkowego na 15 lat lub pomysł, by ograniczyć emerytom możliwości dorabiania.
W „Przeglądzie emerytalnym" nie proponujemy zmian zasad łączenia pracy z emeryturą. Zwracamy jedynie uwagę na negatywne skutki takich działań. Mówiąc o minimalnym okresie składkowym, pamiętajmy, że obecnie prawo do emerytury nie jest uzależnione od jakiegokolwiek okresu opłacania składek. To światowy ewenement znacząco podnoszący koszt funkcjonowania systemu emerytalnego i tworzący ułudę ochrony emerytalnej. Przy braku takiego okresu wypłacane są bardzo niskie emerytury niepozwalające się utrzymać. Warto sobie przypomnieć, że przez lata, i tak jest w przypadku osób urodzonych przed 1949 r., obowiązywał okres ochronny - co najmniej 15-Ietni w odniesieniu do kobiet i 20-letni w odniesieniu do mężczyzn.
Kiedy te pomysły staną się ustawami?
Propozycje zawarte w „Przeglądzie" mają charakter wstępny. Czeka nas dyskusja nad ich ostatecznym kształtem w parlamencie, bo dokument został skierowany do Sejmu.
W 2017 r. zostanie wprowadzony zakaz handlu w niedzielę?
Obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele jest procedowany w Sejmie i w tej chwili trudno wskazać termin zakończenia nad nim prac. Parlamentarzyści muszą rozważyć uwagi i wątpliwości wyrażane przez różne środowiska i podmioty zainteresowane tym projektem ustawy, a także propozycje innego podejścia do tego zagadnienia.
Rozmawiała Dorota Łosiewicz