Przejdź do menu głównego | Przejdź do podmenu | Przejdź do treści
Liczba oświadczeń o zamiarze powierzenia wykonywania pracy przez cudzoziemca wzrosła w 2017 roku o 100 proc. w stosunku do roku 2016. Nasz rynek ich tak bardzo potrzebuje?
Polscy pracodawcy mają coraz więcej trudności ze znalezieniem polskiego pracownika. Szukają wśród cudzoziemców i to już nie tylko z Ukrainy, Białorusi, choć obywatele tych państw nadal dominują, ale także m.in. z Indii i Nepalu. Zależy nam na tym, żebyśmy rozszerzali gamę państw, których obywatele przyjeżdżają do nas pracować. To też umożliwi znalezienie fachowców z różnych dziedzin. Nie ma co ukrywać, że przyjeżdżające dziś zza wschodniej granicy osoby wykonują raczej proste prace, do których trudno znaleźć polskiego pracownika. Ale i to się zmienia. Głównym kierunkiem nie jest tylko rolnictwo, ponieważ jedynie 25 proc. oświadczeń dotyczy tej gałęzi gospodarki.
Tak. Obcokrajowcy, którzy w naszym kraju studiują, nie muszą starać się o zezwolenie na pracę i od razu mogą ją podjąć. Zależy nam, żeby osoby podejmujące pracę krótkookresową wydłużały ją. Istotne jest też, aby miały umowę o pracę. W takiej sytuacji stosujemy preferencje - łatwiej jest im uzyskać pozwolenie na pracę i pobyt w Polsce. Pomagamy także w uzyskaniu trzyletniej wizy.
Takimi fachowcami niewątpliwie są lekarze, których w Polsce brakuje. Czy jesteśmy otwarci na przyjmowanie ich i umożliwianie pracy w zawodzie nawet jeszcze przed potwierdzeniem zdobytych np. na Ukrainie uprawnień? Pan mówił już, że resort rodziny nie widzi przeszkód w zatrudnianiu zagranicznych lekarzy.
Z punktu widzenia ministerstwa rodziny, które ułatwia zatrudnianie na pracę i pobyt w Polsce pracowników, w tym lekarzy, nie ma żadnych przeszkód, aby pracowali w Polsce. Oczywiście, wszystkie formalne wymagania, jakie nakładają ustawy o wykonywaniu zawodu lekarza czy pielęgniarki, muszą być spełnione. Nad propozycjami, aby te rygory zmniejszyć, pracuje Ministerstwo Zdrowia.
Rośnie liczba cudzoziemców„Jeszcze kilka lat temu zdecydowana większość cudzoziemców przyjeżdżała do Polski do pracy w rolnictwie; zaś obecnie udział rolnictwa systematycznie maleje. Aktualnie zatrudnienie cudzoziemców rozkłada się bardziej równomiernie na większą liczbę branż. To m.in. budownictwo, przetwórstwo przemysłowe, transport, handel, gastronomia czy gospodarstwa domowe (...). Systematycznie rośnie też liczba cudzoziemców zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych. Na koniec III kwartału 2017 r. było to już 423 tys. osób". Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej
|
Problemem związanym z pracą dużej liczby obcokrajowców może być dumping płacowy z ich strony. Często godzą się pracować ponad limit godzin, w dni wolne. To utrudnia starania o poprawę warunków zatrudnienia, a czasem wręcz walkę o nie to z pracodawcą. I zauważają to również związki zawodowe w takich, np. branżach jak handel czy transport. Czy takie sytuacje są faktem?
To jest problem, który widzimy. Stąd w nowych rozwiązaniach zaznaczamy, że wynagrodzenia zagranicznych pracowników powinny być co najmniej na poziomie minimalnym, ale także, że powinny być porównywalne do wynagrodzeń pracowników polskich na podobnym stanowisku. Faktem jest, że część pracodawców wykorzystuje to, że zagraniczni pracownicy mogą być tańsi. Docierają do nas sygnały od związków zawodowych, że utrudnia to chociażby negocjowanie podwyżek płac, głównie w przedsiębiorstwach. Staramy się to monitorować. Podobnie Państwowa Inspekcja Pracy, która kontroluje czas pracy zagranicznych pracowników i to, czy nie jest on wydłużany wbrew prawu, nawet jeśli obcokrajowcy się na to godzą.
Wspomniał Pan o monitoringu, a przecież powszechnie wiadomo, że nie wszyscy cudzoziemcy, którzy otrzymali na to zgodę, podejmują pracę w Polsce. Spora część z nich znika i nie zrobię odkrycia, jeśli powiem, że jadą na Zachód albo podejmują u nas pracę na czarno. Czy po zmianie przepisów będzie łatwiej to kontrolować?
Wiemy, że część osób, które na podstawie oświadczeń otrzymywały wizy, w ogóle nie wjeżdżała do Polski, inna część wjeżdżała, ale pracy nie podejmowała. Po zmianie przepisów pracodawca ma więc obowiązek potwierdzenia zatrudnienia obcokrajowca elektronicznie czy pisemne, co ułatwi nam kontrolę przepływu tych osób. Trzeba też od razu za oświadczenie zapłacić, choć kwota nie jest wygórowana, bo wynosi 30 zł.
Nowe przepisy mogą skutecznie zapobiec handlowi oświadczeniami, które wcześniej nic nie kosztowały? Wiemy, że miało to miejsce, nawet znane były kwoty rzędu kilkuset dolarów za oświadczenie.
Te kwoty były różne. Zwracaliśmy się od odpowiednich władz na Ukrainie, aby podjęły działania mające temu przeciwdziałać. Ponieważ sytuacja polityczna nie jest tam ustabilizowana, to nadal są problemy. Mam nadzieję, że wprowadzone od 1 stycznia br. zmiany pozwolą nam uzyskać wiedzę, czy osoby zza wschodniej granicy faktycznie przyjechały do nas i podjęły pracę.
Ustawa z dnia 20 lipca 2017 r. o zmianie ustawy o promocji zatrudniania i instytucjach rynku pracy, o której rozmawiamy, stanowi dostosowanie krajowego prawa do unijnej tzw. dyrektywy sezonowej...
Pierwszym powodem zmian, które weszły w życie, była konieczność wdrożenia do polskiego systemu prawnego tzw. dyrektywy sezonowej. Odbyło się to poprzez zmianę ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Tu chodziło o pracę sezonową. Natomiast druga część zmian dotyczy zatrudnienia krótkookresowego, które trzeba było uelastycznić. Ale chodziło nam również o to, żeby mieć lepszą kontrolę nad tym, kto do Polski wjeżdża, na jakich zasadach, czy naprawdę podejmuje zatrudnienie w naszym kraju i na jakich warunkach. Co do zatrudnienia sezonowego, to zezwolenia i oświadczenia są nadal wydawane przez urzędy pracy, do których przedsiębiorcy w całym kraju mają łatwy dostęp. Odpowiadać za ten proces będą starostowie. Poza tym pozostają zezwolenia na pracę wydawane przez urzędy wojewódzkie. Należy zaznaczyć, że rozwiązanie, o którym mówimy, dotyczy obywateli państw spoza Unii Europejskiej. W tej grupie nadal dominują obywatele Ukrainy. W ubiegłym roku powiatowe urzędy pracy zarejestrowały ok. 1,8 mln oświadczeń. Na ich podstawie Ukraińcy mogli pracować w Polsce sześć miesięcy w ciągu roku. Teraz będzie to dziewięć miesięcy i w tym czasie będą mogli być zatrudnieni u kilku pracodawców.
Rozmawiała Anna Grabowska